Chillout przy herbacie



Byłem w raju... Przez chwilkę... - 16.04.2016

- A teraz zrobi pan coś, czego najprawdopodobniej jeszcze w życiu pan nie robił... - niewidoma dziewczynka ma tak ciepły głos, że mógłbym jej słuchać i słuchać... - A co takiego?... - Da mi pan autograf... - Ale... - momentalnie zaczynam zastanawiać się w myślach, jak tu nie wprowadzić uroczej dziewczyny w zakłopotanie. Przecież kilka osób już mnie o autograf w życiu poprosiło. Jak z tego wybrnąć? Co jej odpowiedzieć? - ...ale nie taki zwykły - dziewczynka jakby zgadywała moje myśli. - Da mi pan zaraz autograf dźwiękowy. Robił pan to już kiedyś? - Czytaj więcej...


Skałka z karabinkiem - 20.03.2014

To było bardzo sympatyczne zakończenie tygodnia. Bardzo... Pamiętam, że tego dnia wracałem z występu we Wrocławiu, gdy nagle przyszedł sms. Sms od jednej z dziewczyn pracujących w Agencji zajmującej się promocją Memoriału im. Piotra Morawskiego (...) - Czytaj więcej...


Dzień Kobiet - 08.03.2014

Drogie Panie, chciałbym Wam cuś pożyczyć... A że z życzeniami u mnie różnie, opowiem Wam pewną przygodę. Tę od Latynosów, rzecz jasna. ;) Posłuchajcie... - Czytaj więcej...


Czemu straszą? - 04.03.2013

"Buenos días! Mamy środę 27 lutego 2013 roku. Do końca roku zostało już tylko 307 dni. Na zegarze 07:20. Witam Was w ten piękny, słoneczny dzień. W tej chwili na termometrach mamy dwadzieścia dwa stopnie Celsjusza. Dziś słupki rtęci skoczą do dwudziestu ośmiu, ale nie więcej. Dzień jak co dzień. Bez zachmurzenia. Udanego dnia!" - takimi słowami powitał słuchaczy porannego pasma prezenter lokalnej stacyjki na północy Hondurasu. Po chwili zaś puścił kawałek reggae?owca Lucky Dube (możecie sobie puścić na You Tube w trakcie czytania - nawet fajne to to...). Troszkę mnie przebudził, nie będę ukrywał. Akurat drzemałem na ostatnim siedzeniu słynnego "chicken busa" (piękne, żółciutkie "ogóry", jakimi Amerykanie zwykli podwozić dzieciaki do szkół), jakich pełno w całej Ameryce Środkowej. Czemu akurat z tyłu? Proste. Po tylu ostrzeżeniach (o tym za chwilę)... Wolałem mieć plecak w zasięgu wzroku. A ten - nie ma zmiłuj - musiał wylądować na samym końcu pojazdu. Za parę chwil autobus przecież wypełni się do granic możliwości i nie będzie nawet miejsca na zmieszczenie tutaj paznokcia od małego palcu u stopy. Miałem szczęście. Wszedłem do busa na pierwszym przystanku. - Czytaj więcej...


Padre - 10.12.2012

Pamiętam go doskonale. Nieco zaokrąglony. Choć nie tak zupełnie. Ot, powiedzielibyśmy: zdrowy chłop. W kapeluszu. I w przeciwsłonecznych okularach. Nie dziwota. Żar lał się nieba niemiłosiernie. Upał i duszno. Spacerowaliśmy z Kubą po niewielkiej wenezuelskiej mieścinie Mantecal w poszukiwanie nijakiego "Padre". Wtedy usłyszałem go po raz pierwszy. "Hola, blanco!" - zawołał z ulicy. - Pewnie jakiś naćpany. Lepiej takich omijać... - pomyślałem od razu. I ruszyliśmy dalej, pozostawiając bezradnego mężczyznę z tyłu, za nami. Podejrzewam, że musiał w tej chwili pomyśleć, że najwidoczniej przybysze nie mają ochoty z nim porozmawiać. Machnął więc ręką i poszedł do kafejki internetowej, w której to miał napisać do nijakiego Wojciecha z pytaniem: "kiedy właściwie ci dwaj, o których mi pisałeś, przyjeżdżają?" - Czytaj więcej...


Piątek z grabiami w dłoniach - 05.11.2012

Nadarzyła się okazja. Wolny dzień. Z nieba akurat nie lało - nie to co dziś. Zerwałem się o 4 rano i w drogę. Wpierw autobusem do Białegostoku. Następnie starym Ikarusem na Hajnówkę. Fajnie, że są jeszcze takie miejsca. Taki klimat. Jak kiedyś. Zatrzaskuję za sobą pordzewiałe drzwi. W środku oprócz kierowcy siedzi może jeszcze z pięć, sześć osób. Pani z dwójką dzieci chce otworzyć okno, bo jej zbyt duszno. Za oknem zero stopni, więc starsza babuleńka, opatulona w kilka swetrów stanowczo protestuje. Rozpoczyna się awantura. Kierowca też powoli nie wytrzymuje. Przygryzam wargi. Do mojego przystanku jeszcze kilkanaście kilometrów. Wytrzymam. Muszę. Głośna dyskusja na temat: z jednej strony szkodliwości duchoty, z drugiej zaś: przeziębienia od chłodu sprzyja w zabijaniu czasu. O, już? Ależ to minęło! To chyba faktycznie tutaj. Miejscowość Narew. Wychodzę. Teraz już tylko na piechotkę. - Czytaj więcej...


Dlaczego Chavez znów wygrał? - 08.10.2012

Są takie scenki w życiu wędrowca, które tkwią z głowie przybysza i tkwią... I wcale nie chcą wyjść. Tak było i tym razem. Rzecz działa się w jednej z tych porozrzucanych nad Orinoko mieścin. Zamieszkanych w większości przez samych Indian. Tych, którzy nie mieli już sił do życia w dżungli, a jednocześnie tych, których mierziło na samą myśl o wizycie w mieście. Tego typu niewielkich miasteczek nad brzegiem Orinoko wyrosło już kilka. Wychodzisz z łodzi. Robisz kilka susów, pokonujesz skarpę. Nieco chaszczy. I jesteś na miejscu. Klasyczny latynoski placyk. Jakiś pomnik miejscowego kacyka. Ze dwa bary. W jednym mają nawet stół do bilardu. No, i rzecz jasna: port, a właściwie jego imitacja. - Czytaj więcej...


Przed nami jeszcze wiele pięknych dni... - 01.10.2012

Troszkę mnie to zmierziło... "Według Światowej Organizacji Zdrowia, co roku prawie milion ludzi na świecie odbiera sobie życie". Weźmy kalkulator do ręki. To 20 tysiące ludzi każdego tygodnia. To... ponad 2700 ludzi odbierających sobie życie każdego dnia (...) To 114 osób na godzinę. Dwie osoby co minutę. Zanim skończysz czytać ten tekst, statystycznie kolejne dwie osoby pożegnają się z tym światem. Z własnego wyboru. - Czytaj więcej...


O Górach słów kilka - raczej dla Panów... - 07.09.2012

Józef Szaniawski zginął. Szedł ze Świnicy... I tak mnie to jakoś na chwilę zastopowało? Zaczęły się skojarzenia, dziwne wnioski. Góry. Wiem, że zaraz posypią się na mnie lawiny feministycznego błota, ale trudno. Tak myślę. Nie macie czasem wrażenia, że góry i tylko góry to idealne miejsce dla pięknych duchem mężczyzn? Takich od A do Z. Mówiących "nie, nie", "tak, tak". Bez lawirowania. Bez pięknych bucików "w czubki". Bez żelu na głowie i pedziowych obcisłych spodenek. Bez miejsca na lawirowanie i ściemę. - Czytaj więcej...


Latino samo do nas przyszło! :) - 28.07.2012

Jest ciepło? Ciepło. Cie-pło... Naprawdę ciepło... Nie, i nie będzie to kolejny z malkontenckich tekstów wyrzucających pogodzie, jaka to ona dla nas zła tego lata. O nie, nie... Osobiście przyznam, że w tego typu dniach, gdy naokoło wszyscy trąbią o "negatywnych skutkach przegrzania organizmu", zaś specjaliści (co roku ci sami) z bardzo mądrymi minami ostrzegają, by pić tyle i tyle litrów dziennie (swoją drogą, gdzie to pomieścić?), ja jestem uchachany jak mało kiedy. - Czytaj więcej...


Rozkoszując się pierwszym łykiem - 11.06.2012

Czym jest chillout? Cóż... Chillout to przede wszystkim czas wolny. To wyjątkowa przestrzeń. Taka nasza, osobista, na wpół intymna nawet. Taka, do której nie dopuszczamy nikogo i niczego, co związane jest z jakimikolwiek obowiązkami. Obowiązkami włączenia komputera w biurze, przejrzenia dokumentów, wypełnienia raportu, który zleca nam szef... - Czytaj więcej...