Chillout przy herbacie



O Górach słów kilka - raczej dla Panów... - 07.09.2012

Józef Szaniawski zginął. Szedł ze Świnicy...
I tak mnie to jakoś na chwilę zastopowało... Zaczęły się skojarzenia, dziwne wnioski.
Góry. Wiem, że zaraz posypią się na mnie lawiny feministycznego błota, ale trudno. Tak myślę. Nie macie czasem wrażenia, że góry i tylko góry to idealne miejsce dla pięknych duchem mężczyzn? Takich od A do Z. Mówiących "nie, nie", "tak, tak". Bez lawirowania. Bez pięknych bucików "w czubki". Bez żelu na głowie i pedziowych obcisłych spodenek. Bez miejsca na lawirowanie i ściemę. Szukanie wymówki, by się wymigać od odpowiedzialności. To miejsce surowe, ascetyczne. I takie właśnie ma być! Iluż z nas, Panowie, ucieka w góry, bo... Bo coś nas tam ciągnie. Coś woła. Wojciech Lewandowski, gdy jest wkurzony i zestresowany całym tygodniem jedzie na weekend, by zmarznąć na północnej ścianie Giewontu. I wraca happy. Mój Tato... Ha! Pamiętam, jak podczas naszych rodzinnych wędrówek lubował się w dodawaniu sobie samemu drogi i okrążał trasę, by dołączyć do nas po niespełna godzince. Teraz rozumiem go doskonale. Był sam. Wchodził wyżej. Mierzył się. Ojciec Joachim Badeni powiedział w dyktowanej przez siebie książce "Kobieta - boska tajemnica" takie oto słowa: "Siedzę na brzegu i dochodzi mnie łagodny szmer fali. To nie jest męskie, to jest kobiece. Góry zaś są dla odmiany męskie. Ojcze, nie rozumiem dlaczego góra jest rodzaju męskiego - pyta dziennikarka. Na górę trzeba się wspiąć. No właśnie! Tym bardziej wydaje się być podobna do kobiety! Przecież kobietę też trzeba zdobyć! - ripostuje rozmówczyni. Ale zdobywanie kobiety to nie jest wspinanie się w górę. To wejście w głąb. Na górę trzeba się wspinać, najlepiej używać w tym celu haków. Człowiek osuwa się nawet kilka razy z górskiej ściany, a jeśli chodzi o kobietę, to trzeba przy niej być blisko. Nie można wspinać się do góry, tylko przylgnąć do niej. Pamiętam taką scenkę na przystanku przy kościele Dominikanów w Krakowie. Stoi chłopak z dziewczyną, ona go obejmuje, całuje w ucho itd., a on nic. Stoi. W końcu jej dosłownie ręce opadły. Przyjechał tramwaj, on wsiadł i odjechał bez słowa. Czy będą tworzyć dobre małżeństwo? Nie wiem. Ale właśnie ta dziewczyna próbowała wspiąć się na ową górę"

Tak, Panowie. Jest w nas coś z tych gór. Jest. Głęboko zakamuflowane we wnętrzu nas samych. I myślę, że pewnie dlatego nas tam tak ciągnie. Pan Józefa także ciągnęło. I jeszcze nie jednego z nas pociągnie.

Często, gdy wychodzę w góry, czy to w nasze kochane Tatry, czy dalekie Andy bądź Himalaje kołacze mi się gdzieś z tyłu głowy wiersz. To chyba Adama Asnyka. Nie wiem, jakoś mi on tak fajnie w duszy gra. I ma to "coś" w sobie. Doczytajcie do końca. W ciszy i spokoju:

"Wyzłocone słońcem szczyty
Już różowo w górze płoną
I pogodnie lśnią błękity
Nad pogiętych skał koroną.

W dole - lasy skryte w cieniu
Toną jeszcze w mgle perłowej,
Co w porannym oświetleniu
Mknie się z wolna przez parowy.

Lecz już wietrzyk mgłę rozpędza
I ta rwie się w chmurek stada...
Jak pajęcza, wiotka przędza
Na krawędziach skał osiada.

A spod silnej tej zasłony
Świat przegląda coraz szerzej,
Z nocnych, cichych snów zbudzony,
Taki jasny, wonny, świeży.

Wszystko srebrzy się dokoła
Pod perlistą, bujną rosą,
Świerki, trawy, mchy i zioła
Balsamiczny zapach niosą.

A blask spływa wciąż gorętszy
Coraz głębiej oko tonie,
Cudowności świat się piętrzy,
W wyzłoconej swej koronie.

Góry wyszły jak z kąpieli
I swym łonem świecą czystym,
W granitowej świecą bieli
W tym powietrzu przezroczystym.

Każdy zakręt, każdy załom
Wyskakuje żywy, dumny,
Słońce dało życie skałom,
Rzeźbiąc światłem ich kolumny.

Wszystko skrzy się, wszystko mieni.
Wszystko w oczach przeistacza,
Gra przelotnych barw i cieni
Coraz szerszy krąg zatacza.

Już zdrój srebrną pianą bryzga,
Gdy po ostrych głazach warczy...
Już się żywszy odblask ślizga
Po jeziorek silnej tarczy...

Już pokraśniał rąbek lasu...
Już się wdzięczy i uśmiecha
Brzeg doliny - a z szałasu
Dolatują śpiewne echa...

Przez zielone łąk kobierce,
Dzwoniąc, idą paść się trzody...
Jakaś rozkosz spływa w serce,
Powiew szczęścia i swobody.

Pierś się wznosi, pierś się wzdyma
I powietrze chciwie chwyta -
Dusza wybiec chce oczyma
Upojona, a nie syta;

Niby lecieć chce skrzydlata,
Obudzona jak z zaklęcia...
I tę całą piękność świata
Chce uchwycić w swe objęcia..."

Tyle. Dobrego dnia!


Powrót do wszystkich wpisów