Chillout przy herbacie



Latino samo do nas przyszło! :) - 28.07.2012

Jest ciepło?
Ciepło. Cie-pło... Naprawdę ciepło...
Nie, i nie będzie to kolejny z malkontenckich tekstów wyrzucających pogodzie, jaka to ona dla nas zła tego lata. O nie, nie... Osobiście przyznam, że w tego typu dniach, gdy naokoło wszyscy trąbią o "negatywnych skutkach przegrzania organizmu", zaś specjaliści (co roku ci sami) z bardzo mądrymi minami ostrzegają, by pić tyle i tyle litrów dziennie (swoją drogą, gdzie to pomieścić?), ja jestem uchachany jak mało kiedy. Bo dzięki tej pogodzie czuję się... Czuję się tak... Tak... Tak latynosko. ;) Naprawdę! ;)

Nieraz także, gdy zza warszawskiego okna leje się żar, przypominam sobie, co obiecywałem sobie tam, daleko - gdy np. leżąc w jakimś śróddżunglowym hamaku, spocony jak mysz od upału i wilgoci, śniłem, jak tu sobie tę latino-atmosferę zaadoptować u siebie, w polskim domku. I cóż? Przyszła góra do Mahometa! Teraz przecież mamy ku temu fantastyczne warunki, czyż nie? Uśmiechnijmy się więc! Odkręćmy w głośnikach Carlosa Viveza na cały regulator i... I przyrządźmy sobie coś pysznego, co złagodzi nam nieco ten skwarek. Przyznam się, że ostatnimi czasy miałem przyjemną okazję napić się drinka autorstwa Pana Wojciecha Cejrowskiego. I powiem Wam, że niczego sobie, niczego sobie... A skład? Prymitywnie banalny! Do dzieła więc!

Wpierw do szklanicy wrzucamy posiekane w ćwiartki limonki. Następnie trochę kostek lodu. Zalewamy rumem i na koniec chłodną Coca-Colą. Wiem, wiem, wiem... Większość z to czytających piła Cuba Libre, bo tak zowie się ponoć owe cudo. Jak zwał, tak zwał. Kto pił, ten pił. Chciałem tylko udekorować ten dzisiejszy, fantastycznie ciepły i pogodny dzień taką oto puentą. Gdy już nieco upał zelży, usiądźmy sobie z ukochaną osobą, w dobrym towarzystwie, poprośmy kogoś o zrobienie kilku szklaneczek pyszniutkiego Cuba i... rozkoszujmy się tymi letnimi dniami. No, co czyż nie na takie dni czekamy cały rok? Chciałem, by Ameryka Południowa przyszła do mnie? To przyszła. Do Was także, Kochani! ;) Qué bueno!
Dziś zatem chillout nie do końca na herbatce... ;)

PS. I błagam - nie narzekajmy na to ciepełko. Jest przecież tak cudnie. :)

Powrót do wszystkich wpisów